Pokazywanie postów oznaczonych etykietą twory Tysi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą twory Tysi. Pokaż wszystkie posty

środa, 12 sierpnia 2020

Szydełkowy kotek

Witajcie!

Tym razem przedstawiam Kicię, kotkę wykonaną również na szydełku. Trochę z opóźnieniem, ale mimo wszystko pojawia się na blogu. Jest taką trochę misiowatą kotką, która chętnie pozuje do zdjęć. Lubi ubierać się w kolorowe sukienki i wirować nimi w tańcu. Kicia często śpiewa swoim pięknym miauczącym głosikiem, czym zachwyca inne zwierzątka. Często przychodzą do niej posłuchać piosenek o lesie, wietrze i deszczu. Akompaniują jej okoliczne ptaki, z którymi mimo, iż jest kotem, ma bardzo dobre stosunki.

Dodatkowo chciałam napisać, że Szydełkowa Planeta ma swojego Instagrama. Jeśli wolicie śledzić szydełkowe stworzenia taką drogą to serdecznie zapraszam  tutaj->  Instagram Szydełkowa Planeta

Miłego dnia!





 

środa, 3 czerwca 2020

Szydełkowa lala

Hej ho!
Bardzo dawno nie zrobiłam żadnej zabawki na szydełku, a przyznaję, to lubię najbardziej. Chociaż jest z tym też sporo zachodu, zwłaszcza wtedy kiedy nieco wyszło się z wprawy. Zależało mi na tym, żeby lala miała proste stojące nóżki, a jednocześnie, żeby była totalnie dziecięca. Jak to zwykle u mnie bywa pooglądałam sobie różne sposoby szydełkowania lalek i zainspirowana stworzyłam swoją wersję.
Lala na imię ma Rózia. Cała powstała z włóczek, które pozostały po innych robótkach. Wypełniona została kulką silikonową, dzięki czemu jest baaardzo mięciutka. Koniecznie chciałam, żeby miała intensywnie rude włosy. Ma około 30 cm wysokości, więc jest dosyć spora jak na stworzenia, które robiłam do tej pory. Z racji nietypowej wiosny jaką obecnie mamy, ubrana jest z jednej strony w wiosenną błękitną sukienkę, ale ma też ciepłe skarpetki i kamizelkę w kolorze radosnej jasnej zieleni. Ma także wygodne buciki, w których lubi chodzić na spacery. Rózia lubi leśne kwiaty i zapach sosnowego igliwia.
Pamiętam jak 5 lat temu (ależ to minęło) robiłam zdjęcia kwitnącemu kosmicie oraz leśnej i wodnej nimfie. Wtedy ich sesje zdjęciowe odbywały się na łonie natury, choć jakościowo nie był to szczyt marzeń. Myślę jednak, że był to bardzo dobry pomysł i warto go kontynuować. Poza tym od tamtego czasu trochę podciągnęłam się w fotografowaniu przyrody. Myślę, że warto połączyć znów dwie te pasje.

lalka na szydełku
szydełkowa lala
lalka na szydelku
szydelkowa lala




niedziela, 10 grudnia 2017

To nie koniec bloga, o nie! Męska czapka na szydełku

Trochę mnie długo tu nie było. Być może niektórzy zauważyli, że chciałam zakańczać tego bloga, ale hm no cóż zmieniłam zdanie ;). Przez mój wyjazd za granicę przynajmniej na razie nie mam zbytnio czasu prowadzić bloga o szerszej tematyce, a skoro tutaj cały czas jednak ktoś zagląda to dla mnie znak, że warto wstawiać nowe rzeczy właśnie tutaj. Chcę zrobić tylko trochę inne logo, ale zobaczymy jak to z tym wyjdzie.
Po ostatnim dłuższym szydełkowym nieróbstwie, trochę z własnej woli, a trochę pod przymusem, zrobiłam czapkę. Jak w temacie jest to męskie nakrycie głowy, chociaż takim prostym ściegiem właściwie można zrobić czapkę dla każdego. Z racji krótkiego dnia i późnego wstawania w weekend, modelem był Łukasz na spacerze, bo w końcu czapka dla niego, więc wymigać się nie mógł.
Robiona półsłupkami z czarnej i szarej włóczki. Tam gdzie dwa kolory są na przemienne, czapka jest robiona tak jakby na lewej stronie. Korzystałam przy jej robieniu z tego filmiku -> https://www.youtube.com/watch?v=vettW5dV-ig Z racji, że moja włóczka była dużo grubsza musiałam przerobić trochę po swojemu, ale sposób na czapkę jest jak najbardziej godny polecenia :).


Teraz czas na coś dekoracyjnie zimowego, bo w końcu Święta tuż tuż! :) Pozdrawiam wszystkich blogowych przybyszów! Niech włóczka Was prowadzi!

wtorek, 7 marca 2017

Szydełkowe skarpety

Hej ho! Wiem, że idzie wiosna, a ja raptem skarpety i czapki na blogu wstawiam, ale trudno, może się ładna pogoda nie przestraszy i sobie nie pójdzie.
To są pierwsze skarpety jakie zrobiłam, ale już wiem, że podoba mi się to i jeszcze na pewno jakieś wydziergam. Chociaż już teraz chyba bliżej zimy, ale kto wie... :)
Dodałam do nich ściągacz, żeby ładniej układały się na nodze. Tym bardziej, że nie robiłam ich dla siebie, więc wolałam, żeby nie okazały się za luźne lub za ciasne. Jestem z nich zadowolona, ach ach!

szydełkowe skarpety

szydelkowe skarpety


A tutaj się chciałam pochwalić, że wykiełkowało mi liczi :). Już myślałam, że z żadnego nasionka nic się nie wynurzy, a tu jednak niespodzianka.

liczi w domu

wtorek, 28 lutego 2017

Czapka na szydełku i lampka wersja pierwsza

Hej ho! Czapkę o takim wzorze już kiedyś robiłam tutaj i potem tutaj. Ta jest dla znajomego, chociaż ten czerwony kolor może być mylący :D. Na mojej głowie, bo jak się okazuje mamy podobną wielkość. Tym razem właśnie z tego czerwonego zrobiłam to coś co się wywija, jakkolwiek to nazwać.

szydełkowa czapka

Tutaj z kolei lampka Łukasza, w wersji pierwszej. Lampka recyklingowa z karafki, zbitej szyby, części karnisza i lampek choinkowych. Na skutek awarii światełek powstała wersja druga, którą też któregoś dnia pokażę. Wtedy będą zdjęcia jak świeci, a na razie jest o taka.

lampka recykling

piątek, 6 stycznia 2017

Długaśne rękawice bez palców na szydełku

Ciąg dalszy użytkowania wielkiego motka mocno zielonej włóczki. Najpierw wyszydełkowałam z niej choinkę, a potem rękawice dla Łukasza. Są długie takie jak chciał, ze złączeniami między palcami. Przyjemnie mi się robi z tej włóczki, więc pewnie jeszcze różne jej odsłony pojawią się na blogu. Miałam właściwie robić mitenki dla siebie, ale jakoś jak zwykle lepiej mi się robi dla innych osób.

szydelkowe mitenki

szydełkowe mitenki męskie

szydełkowe rękawice bez palców

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Choinka, szalik i bałwanki czyli zimoooowo

Witam wszystkich włóczkowych i nie tylko, przybyszów w roku 2017 na Szydełkowej Planecie. Mam nadzieję, że ten rok będzie dla Was udany i bardzo bardzo twórczy :). Mój miał się tym razem zacząć świetnie, ale coś to nie wychodzi. Nie poddam się temu i przynajmniej tutaj niech będzie optymistycznie.
Dzisiaj trochę taki powrót do Świąt. Po pierwsze choinka. Wersja recyklingowa :). Na szydełku rzecz jasna. Zastraszającej wysokości 25 cm, drzewiosko, że hoho.
Wykonana ze wzoru krokodyla łuska, ale robionej w pojedynczy dłuuugi pasek, który został nawinięty na stelaż ze szpulek, dwóch tekturowych i jednej plastikowej, z umocowanymi klejem na gorąco światełkami. Na wierzch poszło kilka koralików z łańcucha choinkowego.

choinka na szydelku

Świeci!

choinka na szydełku

Po drugie szalik. Robiony prezentowo-zamówieniowo. Długość 150 cm. Włóczka, która na początku zszarpała mi nerwy :D. Cekiny pozaczepiane na cienkiej nitce, wplecionej między grubsze, nie chciały współpracować, ale w końcu się udało! 
A obok, z czego dopiero teraz sobie zdałam sprawę, czerwono-złota serwetka mamy!


Na koniec bałwanki lepione z niespodziewanej ilości świątecznego śniegu (nie ma to jak śnieg na Roztoczu), w wersji trochę mniej bałwankowej. Pierwszy gruby kocur, który obżarł się na święta, a drugi to taki cuś, który powstał z początkowo standardowego bałwanka.

kotek ze śniegu


bałwanek ze śniegu

Chwilowo to tyle, ale... jeszcze tu wrócę (diabelski śmiech).

niedziela, 4 grudnia 2016

Szalik na szydełku i uśmiechnięta buźka

Zanim zacznę wstawiać nowe rzeczy, których się trochę nazbierało, wracam do szalika, który robiłam jeszcze w tamtym roku dla mamy. Zima minęła, a ja chociaż miałam zdjęcia to jakoś zapomniałam, że się tu nie pojawił. Potem przyszła wiosna i lato, no i wolałam poczekać przynajmniej do jesieni. Tylko, że wtedy znowu zesklerociłam w efekcie czego wyszło chyba dobrze, bo oto grudniowy szalik :).
Nie pamiętam już dokładnie jaka włóczka, kolor taki szarobeżowy, szydełko zapewne 4,0.

szalik szydełko

szydelkowy szalik


A tutaj taki cuś, którego też robiłam parę miesięcy temu. Nazywa się Waxsio (czytać Waksio :P). Można dostrzec pewne powiązanie z kotem na ścianie, jeśli się dobrze przyjrzeć.

smiling face szydełko

poniedziałek, 5 września 2016

Latarnia morska na ścianie

Hej ho! Dawno nie wstawiałam niczego na bloga i nie będę blablała, że teraz to już na pewno będę pisała regularnie, bo to bez sensu. W końcu nikt chyba z toporem nade mną nie stoi i nie każe mi koniecznie czegoś tutaj wstawiać na bieżąco. Chciałabym jednak wracać tutaj trochę częściej, bo jakoś źle mi bez Szydełkowej Planety. Nie wiem w ogóle czy ktoś jeszcze tutaj zagląda, ale jeśli tak to cieszę się przeogromnie.
Dzisiaj będzie nieszydełkowo, bo pochwalę się kolejnym tworem ściennym - latarnią morską. W tym i ja miałam swój udział, bo machałam trochę ołówkiem po ścianie :). Większość jednak to robota Łukasza. Miał jej trochę, bo latarnia naprawdę świeci. Jest na korytarzu, gdzie był stary średnio wyglądający żyrandol. Włącznik światła znajduje się na innym korytarzu, więc zaświecanie nie było zbyt wygodne. Stary żyrandol został, więc usunięty z sufitu, kabel przeprowadzony na ścianę, a na niej umocowana nowa lampa od razu ze sznureczkiem do pociągania. Dookoła powstała latarnia morska i gotowe :).
A wygląda ona tak jak poniżej.

latarnia morska na scianie

A tutaj świeci!


W ogóle cały korytarz był robiony trochę na opak, bo zamiast najpierw malować go, a potem dopiero walnąć latarnię to najpierw powstała ona, a dopiero potem malowaliśmy ściany na korytarzu, ale jak się okazuje nie było to takie tragiczne w tworzeniu. Z ostatecznego efektu jestem bardzo zadowolona i teraz w ciemnym do tej pory korytarzu, jest dużo jaśniej i dużo przyjemnej.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Uszyłam stwora!

      Nigdy nie szyłam na maszynie, nie umiem tego, ale skoro jakiś czas temu takową kupiłam, trzeba było w końcu się za coś wziąć. U mnie w domu nikt na maszynie szyć nie umie, więc musiałam się zdać na instrukcję obsługi i filmiki w internecie. Jakimś cudem udało mi się pozakładać nici, a najfajniejsza zabawa to nawijanie ich na szpuleczkę :D. Sprawdziłam różne ściegi i stwierdziłam, że jak się nie szarpię z maszyną to szyje sama :P. Postanowiłam więc, że co będę na sucho "szyła", trzeba wziąć się za coś na czym zobaczę efekt. Wzięłam niepotrzebne stare ubrania, bo ich nie szkoda jak spartolę sprawę. Jak widać materiał oczowy mi się postrzępił, ale to ciiii.
      Ogólnie wzory różne na takie stworki w internecie są, więc nie będę wmawiała, że to jakiś mój pomysł. Jedynie zrobiłam swój "wykrój", tak jak mi się uwidziało. Powstał swtorek wyglądający niczym z czeluści piekielnych, ale i tak go kocham :). To taki straszaczek-przytulaczek.
      Wiem, że nie jest idealny. Pocieszam się tym, że pewnie za każdym kolejnym razem będzie łatwiej. Szycie igłą i nitką mimo, że schodzi znacznie dłużej niż na maszynie, jest dla mnie prostsze. Jak na razie mogę obwieścić, że pierwsze stwory za płoty! Pierwszy cuś uszyty!

stwór na maszynie


czwartek, 18 lutego 2016

Czapka koooleeejna

      Już wcześniej robiłam czapkę tym wzorem. Pierwsza i filmik o tym jak ją zrobić, znaleziony na youtube są tutaj -> http://szydelkowa-planeta.blogspot.com/2015/11/czapencja-i-abedz.html. Tą robiłam w trybie przyśpieszonym, dosłownie z dnia na dzień. Chyba jakoś w pośpiechu mocniej ją ściskałam, bo wyszła ciaśniejsza niż tamta poprzednia, ale dobrze się rozciąga, więc jest w porządku.
       Dla tych którzy mają dosyć już czapek na moim blogu, radosna nowina, na razie to koniec. Chyba...

szydełkowa czapka


szydelkowa czapka

niedziela, 14 lutego 2016

Szydełkowy smok

      Troszkę dawno mnie nie było na blogu. Nie znaczy to, że niczego nie robiłam, wręcz przeciwnie. Nie po drodze było mi jednak z robieniem zdjęć i wstawianiem ich na bloga. Te które daję dzisiaj też pozostawiają bardzo wiele do życzenia, zdaję sobie z tego sprawę. Chciałam jednak koniecznie uwiecznić smoczka, zanim trafił do nowego właściciela.
       Można wyginać mu ogon i łapki. Dzięki temu stoi i siedzi. Oczy i pazurki wyszyłam. Smoczka robiłam z tego wzoru: madisa.republika.pl/smok.rtf. Na końcu jest podana galeria autorki wzoru, piękne stworki można tam obejrzeć. Bardzo chciałabym kiedyś też tak szydełkować. Mam nadzieję, że to się stanie :). Na razie ciągle ćwiczę i ćwiczę. Ze smoka jestem zadowolona, tylko te nieszczęsne zdjęcia, ech ech.

szydełkowy smok


szydelkowy smok






sobota, 9 stycznia 2016

Czapka z kwiatkiem

      Jeszcze w grudniu zrobiłam kolejną czapkę. To moja trzecia szydełkowa, po pierwszej tej  i drugiej uszatej. Ta jest dla mamy, taki jak chciała wzór i kwiatek z boku. Na jej głowie wygląda lepiej, na mnie jest trochę za duża. W trakcie tworzenia jest też szalik z takiej samej włóczki.
     Stwierdzam, że znacznie przyjemniej szydełkuje mi się coś dla kogoś. Dla samej siebie nie mam aż takiej przyjemności chyba, że to właśnie czapka lub coś innego, co jest mi przydatne. Dla innych ludzików mam z tego większą radochę i bardziej mi się chce. A nawet kiedy mi się nie chce, to przypomina mi się, że przecież obiecałam, więc znowu mi się chce :). Też tak macie, czy to tylko moje wydziwy? :P



niedziela, 3 stycznia 2016

Bałwanek Ryszard w nowym domu :)

     Dzisiaj po raz pierwszy na blogu mam przyjemność pokazać dalsze życie szydełkowych cusiów, czyli co dzieje się z tymi, które opuszczają Szydełkową Planetę i idą do nowego domku :). To wszystko dzięki mojej koleżance ze studiów Grażynce, która zgodziła się na to, abym opublikowała jej zdjęcia i opowiadanie, które napisała o Bałwanku Ryszardzie (imię jest także jej dziełem :)). Dziękuję Ci jeszcze raz! :)
      Tutaj aniołek i gwiazdki zrobione przez mamę. Aniołki można było podziwiać w ostatnim poście, a gwiazdki w tamtym roku, bo w tym nie zdążyłam w domu, zrobić im zdjęć.




      Teraz rzecz najważniejsza, a mianowicie opowiadanie Grażynki. Mam nadzieję, że będzie Wam się je czytało tak miło, jak mi :).

                                          Bałwanek Ryszard- historia prawdziwa :)
Dawno, dawno temu na Szydełkowej Planecie śnieg był zjawiskiem bardzo zwyczajnym. Mijały pory roku, jesień zamieniała się w mroźną zimę i białe wełniane płatki obficie sypały się z nieba. Nikt specjalnie się temu nie dziwił, a mieszkańcy planety, szczególnie zaś ci najmłodsi, bardzo się z tego cieszyli. Wychodzili wówczas pojeździć na szydełkowych sankach lub śmigali na szydełkowych łyżwach. Lepili też bałwanki, które ubierali w szaliki i kapelusze.        
Pewnego roku, dzieci z Szydełkowej Planety podczas lepienia bałwanka bardzo się kłóciły. Sprzeczały się o wielkość kul, z których składał się bałwan, potem o to, czyj kapelusik ma nosić i jaki ma mieć nosek. Skutkiem tego powstał bałwanek Ryszard, zupełnie niepodobny do innych bałwanków. Bałwanki to istoty spokojne i nadzwyczaj cierpliwe, stworzone po to, by dawać innym chwilę szczęścia i radości. A Ryszard był najzwyczajniej w świecie złośliwy. Nigdy nie pozdrawiał nikogo charakterystycznym dla bałwanków uchyleniem kapelusza, zamiast dobrego słowa, zawsze sprawiał innym przykrość. Wszyscy się temu dziwili i próbowali go zmienić, ale Ryszard zdawał się być niereformowalny. Podstawiał nogi dzieciom jeżdżącym na łyżwach po ślizgawce, opodal której go ulepiły i głośno śmiał się z nieporadnie wstających po upadku maluchów.
Z nadejściem wiosny wszystkie bałwanki pakowały swe małe walizeczki i odjeżdżały szydełkowym pociągiem do Krainy Wiecznej Zimy, która znajdowała się na Biegunie Północnym, gdzie czekali na nie ich przyjaciele oraz święty Mikołaj i jego elfy. Ale Ryszard nie spakował się razem z innymi bałwankami, ba, nawet nie zjawił się na dworcu w dniu odjazdu pociągu. W swej złośliwości postanowił nigdzie nie odchodzić, zostać nieopodal jeziorka, które w zimie było ślizgawką  i dokuczać mieszkańcom. Początkowo wszyscy sądzili, że ciepłe promienie wiosennego słońca roztopią Ryszarda i  problem złośliwego bałwanka zniknie, ale Ryszard był odporny na ciepło. Ulepiony w złości, miał w sobie mnóstwo niedobrej energii. Potrafił wytworzyć wokół siebie zimną aurę i słońce nie mogło mu zaszkodzić. Dalej więc wyśmiewał się z dzieci, zamrażał im napoje, które niosły w swych plecaczkach do szkoły. Zdawało się, że nie ma sposobu, aby go zmienić.
Ale na Szydełkowej Planecie nie brakuje mądrych stworków. Na polanie pośrodku prastarego lasu rośnie stary dąb. Jest w nim wykuta dziupla, w której mieszka Pan Puchacz – najmądrzejsza sowa na całym świecie. Pewnego dnia mieszkańcy Szydełkowej Planety przyszli do niego po radę, co  należy zrobić, aby bałwanek Ryszard stał się dobry. Mądra sowa stwierdziła, że bałwanek dopóty będzie złośliwy, dopóki mieszkańcy Planety będą się na siebie złościć, denerwować i dokuczać sobie wzajemnie. To z ich złych emocji, Ryszard czerpie swoją złośliwość i dają mu one energię, aby wytwarzać zimną aurę, która nie pozwala rozpuścić go promieniom słońca.
Mieszkańcy Szydełkowej Planety posłuchali rady puchacza i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zakończyli wszelkie spory między sobą. Bałwanek Ryszard był zdziwiony, bo wokół niego zapanowała zgoda, dzieci bawiły się grzecznie i nie sprawiały problemów swoim rodzicom, sąsiedzi nie prowadzili sporów, nikt nie mówił brzydkich słów. Z dnia na dzień zła energia Ryszarda ulatniała się i wkrótce poczuł się odmieniony. Zamiast mówić złośliwe rzeczy, życzył wszystkim miłego dnia, pozdrawiał dzieci idące do szkoły. Wszyscy jednak, włącznie z Ryszardem, dziwili się, że mimo iż jest lato, słońce nie rozpuściło bałwanka. Szybko więc mieszkańcy uznali, że jest on wyjątkowy. Całoroczny bałwanek Ryszard stał się szybko atrakcją turystyczną Szydełkowego miasteczka, przyjeżdżali do niego naukowcy i zwykli ludzie z całej Planety, aby go podziwiać i zamienić z nim kilka uprzejmych słów.
Mijały lata, a bałwanek dzielnie trwał nieopodal jeziorka-ślizgawki. Lecz oto pogoda stawała się coraz bardziej kapryśna, lato trwało coraz dłużej, a zima bywała krótka i bezśnieżna. A jednego roku jakby zapomniała o Szydełkowej Planecie i nie przyszła wcale. Biedne dzieciaki, które chciały pojeździć na łyżwach czy sankach, musiały zadowolić się podróżami na rowerach i deskorolkach. Nie było mowy o lepieniu bałwanków, ani o przyjeździe bałwanków z Krainy Wiecznej Zimy. Jeden tylko Ryszard został w miasteczku i myślał, co zrobić, by choć na chwilę przywołać Panią Zimę. Myślał, myślał i wymyślił! Skupił się całym swym bałwankowym umysłem i dokładnie na Wigilię Świąt Bożego Narodzenia sprawił, że w Szydełkowym miasteczku spadły małe białe płatki. Wszystkim udzielił się nastrój świąt, a bałwanek Ryszard patrzył na to wszystko swymi węgielkowymi oczkami i uśmiechał się do siebie i do ludzi. :)

Tutaj zaś bałwanek Ryszard na zdjęciu. Jest spokrewniony z tymi tutaj: Piotrusiem i Grzesiem