Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nie moje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nie moje. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 18 września 2016

Nietypowa półeczka przy łóżku

Hej ho! Tak się składa, że znowu przytaszczam na bloga coś nieszydełkowego i nie mojego, ale z posiadania czego jestem szczęśliwa, bo w końcu mam gdzie kłaść książki i telefon do ładowania. Wstyd się przyznać, ale ostatnio sporo czasu za taką ekhm półeczkę służyło mi pudełko po butach. Łukasz się zlitował i wyciągnął z piwnicy deski, które już kiedyś odłożyłam sobie, że może się przydadzą. To były takie deseczki zabezpieczające chyba kuchenkę, albo coś w tym stylu. Zbił z nich półkę i zawiesił mi pod samym nosem, czyli w miejscu idealnym. Muszę przyznać, że to dla mnie o wiele wygodniejsze wyjście, niż takie małe półki, które przeważnie stawia się przy łóżku.




Dodatkowe udogodnienie to fakt, że półka posiada otworki! :) Dzięki temu wszystkie kable, ten od lampki i kable od ładowarek nie spadają mi gdzieś na podłogę tylko grzecznie sobie zwisają.


poniedziałek, 14 marca 2016

Serwetki i kot na ścianie

      Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości to szydełkuję, tylko że większe coś, a włóczka czarna i przy sztucznym świetle słabo widzę w co tam mam kujnąć tym szydełkiem. Zmierzam jednak pooowoooooli do celu. Chyba jednak w między czasie zrobię inne mniejsze coś, bo takim tempem to do wakacji się nic mojego nie pojawi na blogu. Za to wstawiam serwetki mamy. Nazbierało się parę, więc oto są tadam! Takie już trochę pod kątem Wielkanocy robione.

serwetka na szydelku


szydelkowa serwetka


szydełkowa serweta


szydelkowe serwetki


serwetki


      A na koniec wepchnę jeszcze kota na ścianie. Rzecz jasna nie zrobiłam krzywdy Filusi i jej nigdzie nie wmurowałam. Kot jest stworzony całkowicie z farby i siedzi sobie prawie grzecznie na gałęzi. Prawie, bo obserwuje ptaszka, ale mam nadzieję, że na niego nie zapoluje.
        Myślałam sobie, że fajnie mieć coś na ścianie, ale nigdy nie miałam odwagi sobie czegoś namalować. Teraz nadarzyła się okazja, żeby zrobił to ktoś inny i tak o to chwalę się bezczelnie nie moim dziełem :P.

kot na gałęzi

niedziela, 3 stycznia 2016

Bałwanek Ryszard w nowym domu :)

     Dzisiaj po raz pierwszy na blogu mam przyjemność pokazać dalsze życie szydełkowych cusiów, czyli co dzieje się z tymi, które opuszczają Szydełkową Planetę i idą do nowego domku :). To wszystko dzięki mojej koleżance ze studiów Grażynce, która zgodziła się na to, abym opublikowała jej zdjęcia i opowiadanie, które napisała o Bałwanku Ryszardzie (imię jest także jej dziełem :)). Dziękuję Ci jeszcze raz! :)
      Tutaj aniołek i gwiazdki zrobione przez mamę. Aniołki można było podziwiać w ostatnim poście, a gwiazdki w tamtym roku, bo w tym nie zdążyłam w domu, zrobić im zdjęć.




      Teraz rzecz najważniejsza, a mianowicie opowiadanie Grażynki. Mam nadzieję, że będzie Wam się je czytało tak miło, jak mi :).

                                          Bałwanek Ryszard- historia prawdziwa :)
Dawno, dawno temu na Szydełkowej Planecie śnieg był zjawiskiem bardzo zwyczajnym. Mijały pory roku, jesień zamieniała się w mroźną zimę i białe wełniane płatki obficie sypały się z nieba. Nikt specjalnie się temu nie dziwił, a mieszkańcy planety, szczególnie zaś ci najmłodsi, bardzo się z tego cieszyli. Wychodzili wówczas pojeździć na szydełkowych sankach lub śmigali na szydełkowych łyżwach. Lepili też bałwanki, które ubierali w szaliki i kapelusze.        
Pewnego roku, dzieci z Szydełkowej Planety podczas lepienia bałwanka bardzo się kłóciły. Sprzeczały się o wielkość kul, z których składał się bałwan, potem o to, czyj kapelusik ma nosić i jaki ma mieć nosek. Skutkiem tego powstał bałwanek Ryszard, zupełnie niepodobny do innych bałwanków. Bałwanki to istoty spokojne i nadzwyczaj cierpliwe, stworzone po to, by dawać innym chwilę szczęścia i radości. A Ryszard był najzwyczajniej w świecie złośliwy. Nigdy nie pozdrawiał nikogo charakterystycznym dla bałwanków uchyleniem kapelusza, zamiast dobrego słowa, zawsze sprawiał innym przykrość. Wszyscy się temu dziwili i próbowali go zmienić, ale Ryszard zdawał się być niereformowalny. Podstawiał nogi dzieciom jeżdżącym na łyżwach po ślizgawce, opodal której go ulepiły i głośno śmiał się z nieporadnie wstających po upadku maluchów.
Z nadejściem wiosny wszystkie bałwanki pakowały swe małe walizeczki i odjeżdżały szydełkowym pociągiem do Krainy Wiecznej Zimy, która znajdowała się na Biegunie Północnym, gdzie czekali na nie ich przyjaciele oraz święty Mikołaj i jego elfy. Ale Ryszard nie spakował się razem z innymi bałwankami, ba, nawet nie zjawił się na dworcu w dniu odjazdu pociągu. W swej złośliwości postanowił nigdzie nie odchodzić, zostać nieopodal jeziorka, które w zimie było ślizgawką  i dokuczać mieszkańcom. Początkowo wszyscy sądzili, że ciepłe promienie wiosennego słońca roztopią Ryszarda i  problem złośliwego bałwanka zniknie, ale Ryszard był odporny na ciepło. Ulepiony w złości, miał w sobie mnóstwo niedobrej energii. Potrafił wytworzyć wokół siebie zimną aurę i słońce nie mogło mu zaszkodzić. Dalej więc wyśmiewał się z dzieci, zamrażał im napoje, które niosły w swych plecaczkach do szkoły. Zdawało się, że nie ma sposobu, aby go zmienić.
Ale na Szydełkowej Planecie nie brakuje mądrych stworków. Na polanie pośrodku prastarego lasu rośnie stary dąb. Jest w nim wykuta dziupla, w której mieszka Pan Puchacz – najmądrzejsza sowa na całym świecie. Pewnego dnia mieszkańcy Szydełkowej Planety przyszli do niego po radę, co  należy zrobić, aby bałwanek Ryszard stał się dobry. Mądra sowa stwierdziła, że bałwanek dopóty będzie złośliwy, dopóki mieszkańcy Planety będą się na siebie złościć, denerwować i dokuczać sobie wzajemnie. To z ich złych emocji, Ryszard czerpie swoją złośliwość i dają mu one energię, aby wytwarzać zimną aurę, która nie pozwala rozpuścić go promieniom słońca.
Mieszkańcy Szydełkowej Planety posłuchali rady puchacza i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zakończyli wszelkie spory między sobą. Bałwanek Ryszard był zdziwiony, bo wokół niego zapanowała zgoda, dzieci bawiły się grzecznie i nie sprawiały problemów swoim rodzicom, sąsiedzi nie prowadzili sporów, nikt nie mówił brzydkich słów. Z dnia na dzień zła energia Ryszarda ulatniała się i wkrótce poczuł się odmieniony. Zamiast mówić złośliwe rzeczy, życzył wszystkim miłego dnia, pozdrawiał dzieci idące do szkoły. Wszyscy jednak, włącznie z Ryszardem, dziwili się, że mimo iż jest lato, słońce nie rozpuściło bałwanka. Szybko więc mieszkańcy uznali, że jest on wyjątkowy. Całoroczny bałwanek Ryszard stał się szybko atrakcją turystyczną Szydełkowego miasteczka, przyjeżdżali do niego naukowcy i zwykli ludzie z całej Planety, aby go podziwiać i zamienić z nim kilka uprzejmych słów.
Mijały lata, a bałwanek dzielnie trwał nieopodal jeziorka-ślizgawki. Lecz oto pogoda stawała się coraz bardziej kapryśna, lato trwało coraz dłużej, a zima bywała krótka i bezśnieżna. A jednego roku jakby zapomniała o Szydełkowej Planecie i nie przyszła wcale. Biedne dzieciaki, które chciały pojeździć na łyżwach czy sankach, musiały zadowolić się podróżami na rowerach i deskorolkach. Nie było mowy o lepieniu bałwanków, ani o przyjeździe bałwanków z Krainy Wiecznej Zimy. Jeden tylko Ryszard został w miasteczku i myślał, co zrobić, by choć na chwilę przywołać Panią Zimę. Myślał, myślał i wymyślił! Skupił się całym swym bałwankowym umysłem i dokładnie na Wigilię Świąt Bożego Narodzenia sprawił, że w Szydełkowym miasteczku spadły małe białe płatki. Wszystkim udzielił się nastrój świąt, a bałwanek Ryszard patrzył na to wszystko swymi węgielkowymi oczkami i uśmiechał się do siebie i do ludzi. :)

Tutaj zaś bałwanek Ryszard na zdjęciu. Jest spokrewniony z tymi tutaj: Piotrusiem i Grzesiem
 
 



poniedziałek, 30 listopada 2015

Czapencja i łabędź

      Dzisiaj będzie o dwóch rzeczach. Po pierwsze jakiś czas temu dostałam łabędzia z modułów. Sama nigdy takich rzeczy nie robiłam, więc jestem zachwycona. Podobają mi się zwłaszcza jego delikatnie wyprofilowane skrzydła. Nie wiedziałam, że tak można. Do tej pory łabędzie z papieru kojarzyły mi się tylko z taką okrąglejszą formą. Jednym słowem och i ach! :)

babedz z modulow

labedz origami

      Po drugie pierwszy raz w życiu zrobiłam czapkę na szydełku. Poszło lepiej niż myślałam. Obawiałam się, że nie obędzie się bez rzucania motkiem po domu, tupania i ogólnego wariowania. Nic takiego nie miało miejsca i po trzech wieczorach spędzonych nad robótką, czapka była gotowa. To jest rzekomo czapka męska (mam nadzieję, że tak jest w istocie, bo zrobiona została dla osobnika płci męskiej). Mam dużą głowę :P, więc sprawdzałam ją na sobie.
      Fajnie mi się robiło, włóczka jest gruba, 100% anilana. Już mam w planach całą stertę czapencji :D.
 
szydełkowa czapka męskaszydelkowa czapka

szydełkowa czapka

czapka meska na szydelku

      Ach i rzecz jasna dodaję filmik, z którego ją robiłam, coby nie przywłaszczać sobie zasług wzorowych. W ogóle to po raz pierwszy robiłam coś, gapiąc się na to, jak ktoś inny szydełkuje i muszę przyznać, że było to interesujące :).