Miałam wyszydełkować piłeczki do żonglowania (i nadal mam taki zamiar), aby nie musieć żonglować zwiniętymi skarpetkami :P. Różowa piłeczka wyszła jednak tak świnkowa, że aż prosiło się dorobić jej pozostałe części ciała. Tak właśnie powstał Franciszek Chrum Chrum. Jakoś podoba mi się robienie zwierząt powiedzmy gospodarskich. Pierwsza była Krówka Mu Mu. A oto główny bohater:
A teraz będzie trochę więcej o Franciszku :).
Pewnie niektórzy z Was znają węża Hieronima. Franciszek to jeden z jego przyjaciół. Pojawił się na planecie Hieronimii zupełnym przypadkiem, zgubił drogę, ale cała planeta i stworzenia, które tam mieszkały tak mu się spodobały, że postanowił wybudować sobie tam swój domek i zamieszkać razem z nimi pośród kwiatów.
Franciszek Chrum Chrum był uważany przez wszystkich za bardzo grzeczne i uprzejme zwierzątko. Zawsze chętny do pomocy, wesoło bawił się z innymi i nigdy nie narzekał. Był trochę nieśmiały, ale nikomu to nie przeszkadzało. Przy domku miał ogródek i często można było zauważyć jak swoją ulubioną niebieską konewką, podlewa kwiatki. Wyglądał przy tym tak niewinnie i różowo. Ach jakże zdziwiłyby się inne zwierzątka, gdyby wiedziały, że ten z pozoru niewinny prosiaczek, wcale aż taki niewinny nie jest. Franciszek bowiem na okrągło... zazdrościł.
Najpierw były to pojawiające się od czasu do czasu i szybko ulatniające się myśli. Na przykład: "ach, jaki piękny długi i czerwony język ma wąż Hieronim. Szkoda, że ja takiego nie mam" lub "ach, jakie olbrzymie ostre zęby ma smok Januszek, też chciałbym takie mieć". Myśli te nie przeszkadzały jednak prosiaczkowi. Szybko o nich zapominał i dalej zajmował się swoim ogródkiem.
Z czasem coś się zmieniło. A zaczęło się od pewnej z pozoru zwyczajnej rozmowy.
Pewnego dnia Franciszek pracując właśnie na grządce z warzywami, zauważył przechodzącego, biegnącą nieopodal ścieżką, węża Hieronima. Tym co przykuło jego uwagę, nie był jednak sam wąż, ani nawet jego piękny język, a wielki kapelusz, który to ów miał na sobie.
- Dzień dobry Franiu ssss! Jak rosną marchewki ssss? - Zagadnął uprzejmie wąż, jeszcze do niedawna siejący postrach w całym wszechświecie.
- Dzień dobry wężu - odpowiedział prosiaczek, wpatrując się jak urzeczony w kapelusz. - Marchewki? Taaak, rosną rosną - rzucił roztargniony. - Widzę, że masz nowy kapelusz - dodał z pozoru obojętnie.
- To prawda sss! - syknął radośnie wąż. - Dostałem go w prezencie od Celinki ssss. Podoba Ci się ssss?
Prosiaczek spuścił głowę i zaczął intensywnie dziabać motyką dookoła marchewek.
- Taaak, jest całkiem ładny - mruknął.
Biedny Franciszek, tak naprawdę był zachwycony kapeluszem. Poczuł jednak coś dziwnego, jakby złość na Hieronima, że ten ma taki piękny kapelusz, a on nie. Trzeba tu wyjaśnić, że prosiaczek niemal od zawsze marzył właśnie o takim nakryciu głowy. Jak na złość jednak nigdy nie mógł sobie takiego kupić, a tutaj proszę Hieronim nie dość, że taki ma to jeszcze dostał go w prezencie! Dla Franciszka to było za dużo. Dotąd lubił węża, ale teraz myślał tylko o wielkiej niesprawiedliwości jakiej doznał. Czemu to Hieronim dostał kapelusz, a nie on?
Hieronim najwyraźniej nie zauważył co dzieje się z prosiaczkiem i dalej wesoło gawędził. Potem udał się przed siebie, na swoją ulubioną łąkę, sprawdzić jak wiedzie się motylom. Tymczasem prosiaczek pogrążył się w niewesołych myślach o braku kapelusza i o tym jak pięknie wyglądałoby jego życie, gdyby jego kapeluszowe marzenie się spełniło.
Niestety okazało się, że nie był to koniec zmartwień prosiaczka. Na drugi dzień odwiedził go smok Januszek. Był to bardzo elegancki pan smok. Zawsze chodził z czarną muchą przymocowaną do szyi. Smok Januszek pracował w przedszkolu, ale tego dnia miał wolne. Dostał zwolnienie lekarskie ponieważ zachorował na rozwłóczkę. Choroba objawiała się nitką sterczącą z końca języka pod dziwnym kątem. Wystarczyła jednak tylko jedna tabletka szydełka i Januszek szybko wrócił do zdrowia. Pozwolił sobie jednak na krótką rekonwalescencję i wtedy to właśnie odwiedził Franciszka. Opowiadał mu o wielu przygodach, które przeżywał w przedszkolu, a prosiaczkowi coraz trudniej było zrozumieć dlaczego to nie on jest na miejscu smoka.
- Muszę powiedzieć Ci Franciszku - mówił Januszek spokojnym tonem, jak przystało na smoka. - że ostatnio wyrosła mi w ogródku oczawnica wodna. Byłem pewien, że nic z tego nie wyjdzie. Podobno rośnie jedynie na planecie Lipy w Proszku. Wyobraź sobie jak bardzo zdziwiłem się kiedy, do mnie zamrugała! Naprawdę jestem wielce zdumiony.
Franciszek aż zacisnął swoje szydełkowe ząbki. To przecież on powiedział Januszkowi o oczawnicy wodnej i o tym co zrobić, żeby wyrosła w zwyczajnym ogrodzie. Była to jednak bardzo trudna sztuka i do tej pory nikomu się nie udawała. Franciszek miał nadzieję, że będzie tym pierwszym, a teraz okazuje się, że jego marzenie przywłaszczył sobie smok!
Kolejne dni upłynęły Franciszkowi na złoszczeniu się. Ciągle myślał o tym jak Hieronim i Januszek mają od niego lepiej. Ba! Oni wręcz ukradli mu jego marzenia! Franciszek słyszał, że jeśli bardzo się będzie czegoś chciało to na pewno się to spełni. Całymi dniami rozmyślał, więc o tym, że chce mieć piękny kapelusz taki jak wąż i oczawnicę wodną w ogródku tak jak smok, no i oczywiście chce też przeżywać przygody. Nic jednak z tego nie wychodziło. Wymarzonego kapelusza nigdzie nie mógł kupić, oczawnica nie chciała wykiełkować, a żadna przygoda nie miała miejsca. Prosiaczek denerwował się tym coraz bardziej.
- Przecież każdy mówi, że jeśli się czegoś bardzo pragnie to to się spełnia. Dlaczego u mnie nic takiego się nie dzieje? - mamrotał sam do siebie kompletnie zdruzgotany. - To niesprawiedliwe! Hieronim i Januszek nie zasługują na to, żeby im było tak dobrze i żeby mieli to co chcą. Oni wcale się nie starali. Mają więcej szczęścia niż rozumu!
Hieronim i Januszek mieli jednak o wiele więcej rozumu niż prosiaczkowi się wydawało. Po pewnym czasie zauważyli, że zwierzątko markotnieje i chyba nawet jest na nich o coś złe.
- Może poprawimy jakoś humor prosiaczkowi. Co o tym myślisz Hieronimie? - zapytał smok.
- Och tak, zróbmy to ssss - ucieszył się wąż. - Mam nawet pomysł ssss. Zróbmy piknik!
I tak oto przyjaciele prosiaczka zaczęli realizować swój plan. Januszek zrobił smocze kanapki z tajemniczymi składnikami znanymi tylko smokom i upiekł pyszne ciasto rabarbarowe. Z reszty rabarbaru ugotował nawet kompot. Hieronim trochę mu pomagał, ale gotowanie nie było jego mocną stroną. Oznajmił, że kupi prosiaczkowi prezent. Może będzie to jakiś sposób na poprawienie mu nastroju.
Kiedy wszystko było już gotowe przyjaciele udali się do Franciszka. Prosiaczek nie był chętny na żadne niespodzianki. W myślach złościł się na nich, ale nic o tym nie mówił. Chciał, żeby jak najszybciej się od niego odczepili.
- Nie daj się prosić ssss - wąż nie dawał za wygraną.
- Chodź z nami. Jeśli coś nie będzie Ci się podobało, damy Ci spokój - powiedział smok.
Prosiaczek zgodził się w końcu i wyszedł ze swojego domku. Przyjaciele wyciągnęli go na piękną łąkę. Rozłożyli tam mięciutki kocyk i posadzili na nim prosiaczka. Wyciągnęli przepysznie wyglądające jedzenie i picie. Prosiaczek niechętnie zaczął jeść. Mało się odzywał, ale sam fakt, że nie wraca jeszcze do domu, wzięli za dobrą monetę.
- O co więc chodzi Franiu? - zapytał po dłuższej chwili Januszek. - Co Cię trapi?
- Właśnie ssss. Obraziłeś się na nas ssss? - dodał wąż.
Franciszek siedział wyraźnie naburmuszony. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale nie chciało się to z niego wydostać. Wtedy Hieronim wyciągnął swój prezent.
- Prosiaczku, to dla Ciebie ssss. Pomyślałem, że poprawi Ci humor ssss.
To rzekłszy wąż wyciągnął... kapelusz!
- Nie wiem czy Ci się spodoba ssss. Może nie lubisz kapeluszy ssss. - rzekł zakłopotany wąż.
Prosiaczek szeroko otworzył swoje małe czarne oczka ze zdumienia. Cały
się zarumienił. Teraz zrobiło się mu strasznie głupio. Zazdrościł wężowi
kapelusza i tak źle o nim myślał, a tymczasem przyjaciel podarował mu go nawet nie wiedząc, że jest to największym marzeniem prosiaczka.
- Hieronimku! Januszku! - załkał prosiaczek. - Bardzo was przepraszam! Byłem zły, bo zazdrościłem wam, że macie to co ja chcę mieć. Myślałem o was takie okropne rzeczy. Tymczasem wy jeszcze robicie specjalnie dla mnie piknik i kupujecie kapelusz. Wybaczcie mi, proszę.
Przyjaciele odetchnęli z ulgą i wybaczyli Franciszkowi. Prosiaczek obiecał, że nie będzie już więcej się tak zachowywał, a jeśli coś nie będzie mu się podobało to zawsze będzie mówił to wężowi i smokowi wprost.
Od tej pory prosiaczek docenił swoich przyjaciół i cieszył się ich szczęściem zamiast zazdrościć. Wtedy to stała się rzecz niesamowita, w jego ogródku wyrosła oczawnica wodna! Marzenie prosiaczka się spełniło. Co do przygód zaś... o tym opowiem innym razem.
KONIEC
W rolach głównych wystąpili:
Prosiaczek Franciszek Chrum Chrum,